CZAS – najtańszy, najlepszy, najtrudniejszy prezent

To było kilka tygodni temu. – A może chciałybyście się częściej uczyć z tatusiem? – zapytałam dziewczynki (uczą się w trybie edukacji domowej, nie mylić ze zdalną, i odpowiedzialność za ten proceder spoczywa głównie na mnie). – Taaak! – zawołała Klara. – Ale najbardziej to byśmy chciały, żebyście uczyli nas razem. Tak razem naraz…

Albo inna migawka. Miałyśmy „lekcję religii”. Rozmawiałyśmy, co to znaczy, że Pan Bóg jest jak dobry tata. Dziewczynki narysowały Marcina i miały wypisać obok różne jego cechy. Miły, pomaga, fajny, kochający – zanotowały.
– Może chcecie jeszcze napisać, że dobry tata ma czas dla dzieci? – zagadnęłam.
– Ale tata nie ma czasu – skontrowała Klarcia.
– Jak to nie ma? – szczerze mnie zdziwiło, co powiedziała, bo w moim odczuciu poświęca im naprawdę wiele uwagi. CODZIENNIE.
– Tata nie ma dla nas czasu – upierała się.
– Myślisz, że jest go za mało? Chciałabyś częściej spędzać czas z tatą? – nazwałam potrzebę.
– Mhm… – westchnęła, a ja ją przytuliłam.

Potem trochę o tym pogadaliśmy, już w rodzicielskim gronie.
Najpierw złapaliśmy doła – przecież córka wywaliła mi prosto w oczy, że czuje, iż jakaś sfera w jej życiu jest przez nas zaniedbana.
Potem się ucieszyliśmy, że potrafi to nazwać; że umie jasno powiedzieć, o co jej chodzi, nie bojąc się naszej krytyki, krzywego spojrzenia, ani – przede wszystkim! – przekonywania, że jest inaczej („No coś ty! Wiesz, że inne dzieci spędzają z rodzicami jeszcze mniej czasu???”).
A jeszcze bardziej potem pomyśleliśmy, że tak po prostu jest.
Bo nieważne, ile czasu podarujemy naszym córkom – zawsze będzie mało.
Zawsze będą nienasycone.
Ich szklanki miłości nigdy nie będą pełne, nigdy się nie przeleją.
Bo kiedy się kogoś kocha, pragnie się go mieć. Blisko, bliziuteńko. I jak najczęściej.

CZAS: cierpliwość, zachwyt, akceptacja, szacunek

Kilka lat temu uczestniczyliśmy z Marcinem w Szkole dla Rodziców i Wychowawców. Przeszliśmy dwa „poziomy”: podstawowy poświęcony głównie komunikacji z dziećmi, opartej na szacunku, i drugi o rodzeństwie bez rywalizacji. Nasze edycje prowadziły Anna Kucharska-Zygmunt, psycholog i Ewa Fus-Kubacka, socjoterapeuta. Krakusom BARDZO POLECAMY! Ze Szkoły wynieśliśmy wiele konkretnych, przydatnych narzędzi, które z mniejszym lub większym powodzeniem wykorzystujemy w rodzicielskiej codzienności. Pamiętam, że bardzo uderzyły mnie rozważania o czasie zaproponowane nam przez Anię i Ewę. Wracam do tych refleksji w przededniu Dnia Dziecka. Od dawna myślałam, co z tej okazji moglibyśmy podarować dziewczynkom. Stanęło na instrumencie muzycznym, ale tak naprawdę chciałabym dać im czas. CZAS rozumiany jako Cierpliwość, Zachwyt, Akceptację i Szacunek.

C – cierpliwość

Mam poczucie, że czas jest najcenniejszym i równocześnie najtańszym prezentem (o ile nie przeliczamy, ile w czasie przeznaczonym na zabawę klockami moglibyśmy zarobić pieniędzy). Jest równocześnie prezentem najtrudniejszym. Nie dlatego, że za każdym razem trzeba go wypełniać innymi rozrywkami. Podarowanie czasu jest trudne, bo mogą temu towarzyszyć ambiwalentne uczucia.
Weźmy na przykład zabawę w sklep. Halo, czy jest tu jakiś dorosły, który lubi bawić się w sklep? Ktoś, kto uwielbia po dziesięć razy kupować niby-bułki i płacić niby-pieniędzmi? Jeśli tak właśnie masz, to objaw mi swe imię, Super Matko lub Super Ojcze, bo ja tak nie mam. Ba, śmiem twierdzić, że nie znam żadnego rodzica, który z namiętnością udaje pacjenta i z rozkoszą pozwala się owijać rolką papieru toaletowego.
Chwileczkę. To nie tak, że tego nie znoszę. Chętnie się wygłupiam i nie mam problemu z wcielaniem się w zdechłą żabę. Ale czy mogę uczciwie powiedzieć, że zabawa z trzylatką to moje ulubione zajęcie? No nie…

Cierpliwość w wychowaniu jest dla mnie gotowością do towarzyszenia dzieciom w ich rozwoju. Cierpliwość to niepopędzanie (pośpiech to zabójca radości, kiedyś o tym napiszę ? ). To umiejętność czekania – na dziecko i z dzieckiem. To też konkretny sposób reagowania na wydarzenia przykre, trudne, to spokojne znoszenie przeciwności, jak choćby stłuczony talerz, rozlana zupa, ściana pomalowana bordowym lakierem do paznokci (przykład z wczoraj). Cierpliwość to też spokojny oddech teraz, kiedy tak bardzo chcę dokończyć wpis, a za ścianą jedna gra na dzwonkach, druga na flecie, trzecie krzyczy, a czwarta płacze.

Z – zachwyt

Zachwyt moimi dziećmi czasem przychodzi mi łatwo. Bo jak tu się nie zachwycać, kiedy obserwatorzy chwalą, że takie mądre, ładne, dobrze ubrane? Że wierszyk powie, babeczki upiecze, zrobi salto albo gwiazdę, zaśpiewa na scenie. Jednak w życiu rodzica takich momentów nie jest wiele. Częściej żyjemy – zwyczajnie, w dresie, w swoich ścianach, niż bywamy na gościnnych występach. Wtedy o zachwyt trudniej, ale jeśli się na niego zdobędę, porywa moje matczyne serce. Patrzę na moje córeczki, na każdą osobno – są przecież oddzielnymi Osobami, a nie zlaną masą – i jestem nimi zafascynowana, urzeczona, oczarowana. Przypominam sobie Psalm 139: „Dziękuję Ci, że mnie stworzyłeś tak cudownie, godne podziwu są Twoje dzieła”. Każda moja córka jest dziełem godnym podziwu. Jedynym, niepowtarzalnym!

Jest jeszcze jeden odcień zachwytu; to zachwyt nad pięknem. Nad pięknem rozumianym wprost. Która dziewczynka a potem kobieta nie pragnie być najpiękniejsza? Która nie marzy o tym, by wychwalać jej urodę? Dlatego nasz dom jest pełen komplementów.

A – akceptacja

Akceptacja jest dla mnie przyjęciem dziecka takim, jakim jest. Nie, to nie jest zgoda na bylejakość na zasadzie: „Akceptuję cię, więc rób, co chcesz, nie wtrącam się”. Akceptować dziecko to dla mnie rozumieć, jakie są jego talenty i możliwości. To nie wymagać na wyrost, nie robić z niego na siłę sportowca, malarza, naukowca, jeśli ewidentnie nie ma takich predyspozycji. Ale z drugiej strony nie zgadzać się na marazm, na pogrzebanie jego talentów. Akceptuję cię, czyli pragnę, abyś była tym, kim masz być. Przyjmuję cię z twoimi mocnymi stronami i z tym, co sprawia ci trudność. Nie układam ci życia „pod siebie”, pod swoje niespełnione marzenia, ambicje. Daję ci wolność.

S – szacunek

Dziecko to nie dziecko przez małe „d”. Dziecko to człowiek. Ze swoimi potrzebami, pragnieniami. Także ze zranieniami, smutkami. Szanowanie dziecka to traktowanie jego dzieciństwa na serio, a nie udawanie, że to etap przed-życia, po którym nastąpi „prawdziwe życie”, czyli dorosłość. Janusz Korczak mówił, że dorośli mają problem z przyznaniem należytej rangi dzieciństwu i wynika to z naszej koncepcji czasu – ciągle do czegoś dążymy. Dlatego mając do wyboru angielski nauczany nową metodą i kopanie kamieni na podwórku, raczej wybieramy to pierwsze, bo się przyda w przyszłości. A dzieciństwo? Traktujemy z buta, zapominając o jego kluczowym wpływie na całą resztę.

„Dla jutra lekceważy się to, co dziś [dziecko] cieszy, smuci, dziwi, gniewa, zajmuje. Dla jutra, którego ani rozumie, ani ma potrzebę rozumieć, kradnie się lata życia, wiele lat” – powiedział Janusz Korczak (kusi mnie cykl artykułów o Korczaku; on tak bardzo kochał dzieci!). Szacunek to dla mnie uznanie, że ten etap twojego rozwoju jest ważny.

*

Czy zawsze stać mnie na taki czas z dziećmi? Na czas wypełniony cierpliwością, zachwytem, akceptacją i szacunkiem? Nie. Ale staram się. Szczęście, że kiedy zapętlę się we wszystkich sprawach świata i zapomnę, przychodzą i dopominają się o swoje. Tak, o swoje, bo moje dzieci do mojego czasu mają święte prawo.

*

Jest jeszcze jedna gwiazdka. Dobry czas dla dzieci bierze się z czasu dla rodziców. Jesteś babcią, dziadkiem, ciocią, wujkiem i nie masz pomysłu na prezent z okazji Dnia Dziecka? Podaruj swojej wnuczce, bratankowi itp. trzy godziny dla jego rodziców. To znaczy weź dziecko na trzy godziny, a rodziców wyślij na przymusową randkę. Szczęśliwe dzieci – przepraszam za wyrażenie – biorą się ze szczęśliwych rodziców.

*

I tak sobie pomyślałam, że do cukierków, drewnianej zabawki, puzzli czy co tam innego przygotowaliście dla swoich pociech, możecie dołączyć kopertę i włożyć do niej talony na czas z rodzicami. Talonem może być kolorowa karteczka z napisem:
– planszówka z rodzicami
– wspólne robienie deseru
– przytulaski i inne pieszczotki
– malowanie twarzy
– wspólny film z popcornem
– leżenie na trawie i oglądanie chmur
I najlepiej kilka bilecików zostawić pustych. Niech dzieciaki same napiszą, o jakim czasie z nami marzą.

Dobrego Dnia Dziecka dla was!

PS. Lubisz? Daj lajka, co ci szkodzi!
PS2. Lubisz bardzo? Udostępnij, co ci szkodzi! ?

www,pixabay.com / skalekar1992

1 Comment

  1. Dzięki Madzia, że przypominasz o tym, co najważniejsze. I najtrudniejsze też, czuję to ?

Dodaj komentarz