– A napisałaś już list do św. Mikołaja? – zapytała Karolcię babcia Małgosia.
– List? Jaki list? – zdziwiła się czterolatka.
Tu nastąpił szczegółowy opis: po co, na co, jak?
– Mamo, mamo, mamo, napiszemy? – zaszczebiotała.
– Jasne! – pomyślałam, że – ufff – przynajmniej się dowiem, co rozweseli małe księżniczki.
No to piszemy. Młode dyktują, ja notuję. Drogi Święty Mikołaju… Byłyśmy grzeczne, tylko czasem nie słuchałyśmy mamy… Prosimy o drobne upominki: piżamki, kredki… A dla mamy prosimy o gatki w kratkę… Karolcia i Klarcia.
Gatki w kratkę mnie urzekły, gdyż w całym liście raczyły wspomnieć tylko o prezencie dla mamy, zaspokoiwszy, oczywiście, najpierw swoje potrzeby. Ale dlaczego gatki i dlaczego w kratkę – nie pytajcie, nie wchodźmy w to, wolę nie wiedzieć.
Idźmy dalej. List już gotowy.
– Mamo, a możesz nam cały przeczytać, tak od początku do końca? – zapytała Lolka. Znam te oczy. Wiedziałam, że coś knuje. Ale co?! Przecież to tylko niewinny list do św. Mikołaja!
– Pewnie, w końcu to wasz list… – zachowałam poker face i zaczęłam czytać: Bla bla bla… Prosimy o drobne upominki…
– Mamo, a czy to słówko „drobne” możesz wykreślić…??? – dopytała niewinnie i przebiegle, słodko i cwaniacko.
Pewnie, że mogę…
Kobitki:)